czwartek, 27 grudnia 2012

Urodzinowo - Wigilijnie

Tegoroczna Wigilia była istnym szaleństwem, bo oprócz tradycyjnej wieczerzy w programie było imieninowe śniadanie mojej siostry Ewy i mini impreza urodzinowa Marcela, który dokładnie w południe 24 grudnia skończył rok!

Zobaczcie, jak było rok temu, a jak jest teraz:



Nie chciałam w zasadzie szpikować postu typowymi: "ależ ten czas leci" i "nie mogę uwierzyć, że to już rok", że nie wspomnę już o "zobaczcie jaki słodziak!", ale nie da się tego uniknąć, bo ja naprawdę nie mogę pojąć, jak to możliwe, że rok temu małego nie było, a teraz stoi przede mną, całkiem zresztą samodzielnie, mały człowiek o bardzo silnym jak na takiego brzdąca charakterze! Tja, jak to mówią Niemcy, lepiej nie będę się zastanawiać...

Tak czy siak, imprezy 3 odbyły się ze stosowną dla danej okoliczności oprawą. Jeszcze chyba nigdy w życiu tyle się nie nażyczyłam (3 rodzaje życzeń), naśpiewałam (Sto lat imieninowe i urodzinowe w po polsku, hiszpańsku i niemiecku, a wieczorem obowiązkowe kolędy) i nie naszpikowałam słodkościami (ciasto imieninowe, tort urodzinowy i ciasta świąteczne mojej mamy).

Naturalnie można było wybrać nieco prostsze rozwiązanie i po prostu połączyć wszystkie okazje. Ale obiecaliśmy sobie kiedyś z mężem, że wszystkie rodzinne święta obchodzić będziemy porządnie i nie na skróty. Jak na razie udaje się!

Było cudnie rodzinnie, dużo przytulania, czułych spojrzeń i serdecznych gestów. Przez to wszystko gdzieś w okolicy serca wytwarzało się przez cały dzień przyjemniutkie ciepełko, a oczy od czasu do czasu trochę się jakby pociły, ale co tam, bilans ogólny i tak mega pozytywny. Szkoda tylko, że tego ogromu pozytywnych uczuć nie da się fizycznie gdzieś zgromadzić, żeby potem doładować się nimi, gdy człowiekowi trochę smutniej. A może się da? Hmmm ... Something to think about...

Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz