środa, 9 listopada 2016

Wbrew bezsensowi

Pewna „ktosia” uparcie mi powtarza, że w życiu nie dzieje się absolutnie nic bezsensownego.
Że jakkolwiek bezsensowne wydaje mi się to, przez co przechodzimy od 5 lat, a tak na maxa od roku, to ma to głęboki sens.

Zewnętrzna ja krzyczy: What the fuck??!!!????!!!??!!! Nie chciałam takiego życia, nie tak miało być. Nie dam rady, za słaba jestem. To za dużo jak na moje możliwości.

Jakaś cicha wewnętrzna ja mówi: zaakceptuj to. Po prostu zaufaj, że wszystko jest tak, jak ma być. Puść. Nie walcz. Popłacz, jak chcesz płakać. Poczuj emocje. Pozwól im być. Oswój je. Nazwij je. A potem puść w świat. Przestań się szamotać, przestań wierzgać. Nie trać na to energii. Jest, jak jest. Zaakceptuj to.

W tej chwili jestem już na takim etapie, że nie pozostaje mi nic innego, jak wierzyć tej cichej- wewnętrznej.

Wierzyć i rozkoszować się tymi króciutkimi chwilami bez ataków.
Koncentrować się na tym, co mnie mimo wszystko cieszy.
Co cieszy Benia.
Jak na przykład spacer w jesiennym lesie.






Patrzę tak teraz na te fotki i teraz, w tym momencie troszkę bardziej lubię tę "Wewnętrzną"...
O.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz