Październik 2016
My to:
Marcel, lat prawie 5. Zapalony piłkarz, dzieciak niesamowity (powiedziała obiektywna matka, hahahahaha). Diablo inteligentny, szalenie empatyczny i chyba trochę zbyt dojrzały jak na swój wiek. Ulubieniec całego świata, odnajdzie się w każdej sytuacji. Jak nie śpi, to gada w jednym z naszych 3ech języków. Gada cały czas. Bez przerwy. Na serio, bez przerwy.
Benio, lat 8. Dziecko natury. Poza przyrodą naprawdę niczego mu do szczęścia nie potrzeba. Piękny jak Adonis, zdrowotnie ma w życiu pod górkę. Wirusowe zapalenie mózgu wieku 16 miesięcy, później zdiagnozowano epilepsję i wreszcie autyzm. Benio budzi we mnie emocje, o których istnieniu nie miałam pojęcia. W pozytywnym i negatywnym tego słowa znaczeniu. Pokazuje mi świat z zupełnie innej strony. Niestandardowo.
Ellie, lat 2,5. Czekoladowy labrador nabyty z myślą o Beniu. Kocha naszą rodzinę bezwarunkowo. Wariatka o anielskiej cierpliwości do dzieci.
Ona i on, lat 30+, mama i papa. Polka i Chilijczyk. W ramach kompromisu osiedliśmy na stałe w Berlinie. Od czasu do czasu dopada nas dzika tęsknota za Polską / Chile. Wtedy jemy uszka z barszczem albo curanto* i już nam lepiej. Pracujemy w branży IT, prowadzimy trójjęzyczny dom, codziennie od nowa uczymy się życia z autyzmem, epilepsją, dietą bezglutenową i bezmleczną. Wychodzi nam to różnie. Ale się staramy :)
* jedno z tradycyjnych dań chilijskich
Ale z Ciebie fajna babka,inaczej sobie Ciebie wyobrażałam,nie żeby jak jakiegoś babora,ale inaczej;))
OdpowiedzUsuń