środa, 11 września 2013

O jesiennym uszczęśliwianiu

 W papierach niby jeszcze lato, ale patrząc przez okno nie ma co wciskać (sobie) kitu.

Jesień.
Jesień przyszła. Jak co roku wkradła się któregoś wieczora i jest, choć nigdy jej nie zapraszam. A ja, jak co roku, mam ochotę narzekać i żałować lata.
Na szczęście, jak co roku, sprawy bierze w swoje ręce dominujący moją naturę pragmatyzm i zdrowy rozsądek.

Po co się smucić tym, co nieuniknione? Lepiej zrobić sobie listę rzeczy (uwielbiam robić listy), które się w jesieni lubi. Mimo wszystko.

No to zrobiłam i będę ją sobie od czasu do czasu czytać, żeby moje naturalnie nielubienie jesieni z lekka ocieplić:

1. Ulubiony scenariusz jesienny: Dziatwa śpi błogim snem, luby coś tam sobie w pobliżu robi, za oknem słychać kap kap kap, a ja siedzę zwinięta w kłębek w ulubionym kącie sofy (akurat tak, że nie rzucają mi się w oczy nowe plamy po jogurcie) i zamotana w ulubiony koc. W ręku fajna książka, na stoliku dymi gorąca czekolada.

2. Mnie zawsze jest zimno. A jesienią i zimą, bez narażania się na podejrzane spojrzenia, mogę nosić czapki, rękawiczki i szale. Muszę kiedyś policzyć wszystkie moje czapki i kapelusze. Zakładam się, że będzie koło 30! Dużo, jak na kogoś, kto nie lubi jesieni :)

3. Zupa z dyni i sopaipillas (chilijskie racuchy dyniowe). Mega mniam!

4. Zawsze lubiłam kolor świeżych kasztanów, najlepiej takich, które dopiero spadły z drzewa. I zawsze, nawet wtedy, gdy nie ciągnął się za mną dwuosobowy ogon, zawsze lubiłam zbierać kasztany. Co w tym jest?

5. Długie wieczory = gry planszowe wracaja na tapetę po wiosenno letniej odstawce!

6. Widok parku jesienią. Tysiące kolorów, szeleszczące pod stopami liście, jarzębina i dzika róża.

7. Skoro jesień, to niebawem zima. A jak zima to adwent! Mój ulubiony czas w roku. No i wyczekiwanie na święta… I Weihnachtsmarkt… I robienie kartek świątecznych...

Mogłabym kontynuować, ale na dziś wystarczy. Wystarczy, bo chcę jeszcze pokazać co w ramach jesiennego uszczęśliwiania się udało mi się zupełnie spontanicznie zrobić. Otóż wracając z przedszkola zrobiliśmy spacer, z którego przywlekliśmy jesienne zielska - w sam raz na pierwsze jesienne deko:



O i do moich mini butelkowych wazoników też coś:



I jeszcze pokażę Wam, czym uszczęśliwię moją mamę. Oczywiście uszczęśliwianie będzie miało miejsce pod warunkiem, że poczta nie zawali i dostarczy obiekt uszczęśliwiania:






Dobranoc!
O.

3 komentarze:

  1. Jesień, jak widzę, twórczo się rozpoczyna:-)
    A plan jesienny przedni, szczególnie opcja gorącej czekolady:-) XOXO

    OdpowiedzUsuń
  2. my to chyba jakieś siostry jestesmy, rozdzielone w dzieciństwie przez złą pielęgniarkę????? mam to samo, szukam pozytywów i wczoraj, wyobraź sobie w deszcze spacerowaliśmy z chłopakami:)Janek wziął hulajnogę a mały w wóżku z ochraniaczem! ja sobie jeszcze kupiłam takie odlotowe gumiaczki i od razu wesel się pomyka w deszczowe dni:)kartka prześliczna, mama na pewno się ucieszy....

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszłam tu przypadkiem i zatrzymała mnie zagadka o "lamelach". Ale wpis o jesieni już przypomniał, że gdzieś jest jesień... Ja też na nią czekam zmęczona prażącym, wilgotnym latem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń