No zielska pod każdą postacią!
A jeśli zielsko to przybiera jeszcze postać liliowego, prześlicznego cosia, zakupionego z pełną premedytacją choć spontanicznie, przeze mnie i dla tylko dla mnie, cosia, który dodatkowo sprawia, że uśmiecham się za każdym razem, gdy na niego patrzę, to jak tu nie zakwalifikować tego do kategorii dzisiejszych uszczęśliwiaczy?
Oto dowód rzeczowy:
Niniejszym zaliczam, a w ramach dodatkowego bonusa zignoruję* fakt, że wszystkie pomieszczenia w naszym M są w stanie daleko odbiegającym od porządkowej normy i z anielskim spokojem włączę szklane pudło i pokibicuję z dzieciakami naszym skoczkom ☺ Gdyby chłopaki wyskakali medal (kolor nie ma już znaczenia) oficjalnie rezerwuję sobie prawo do zmiany uszczęśliwiacza dnia 2.
P.S.
No dobra, postaram się zignorować. Przecież nie muszę oglądać skoków nie-Polaków, co teoretycznie daje możliwość ogarnięcia tu i tam.
Sickness. I know. I’m a hopeless case.
Do jutra,
Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz