czwartek, 16 stycznia 2014

O piraceniu i pluciu czyli jak się ma „speed” do „spit”

Zabieram się za posta i nie mogę przestać się uśmiechać.

Ponoć w małżeństwie każdy słyszy to co chce.
Ponoć to naturalny mechanizm zachowawczy, który umożliwia parom przeżycie razem wielu lat bez wcześniejszego wzajemnego, że tak powiem, „wyelimonowania się” ☺

Czy to prawda z tymi mechanizmami zachowawczymi? Ekhmmm, za długa dygresja by była.

Natomiast prawdą, którą przeżyłam dziś na własnej skórze jest to, że faktycznie w naszym małżeństwie każde usłyszało (dziś) najwyraźniej to co chce.

A to za sprawą Benka i fonetyki.

Otóż jak już wspominałam kiedyś tutaj, wielką popularnością cieszy się w naszym domu SingStar. Największym fanem jest Benek, który praktycznie codziennie wyśpiewuje jakieśtam mniejsze lub większe hity.

Piosenki mamy w SingStar po niemiecku, hiszpańsku i angielsku i Benek – dziecię wokalnie nad wyraz aktywne - ima się wszystkich.
Preferencje są, a jakże. Do ulubionego repertuaru należą przykładowo (lista wedle częstotliwości śpiewania):

1.    Bon Jovi „It’s my life“
2.    Bon Jovi „Livin on a prayer”
3.    Juanes – cały repertuar
4.    Jamiroquai  „Virtual insanity”
5.    Nena „99 Luftballons”
6.    Queen „Another one bites the dust”
7.    Radiohead  „Creep”

Śpiewania Benka słucham codziennie, ale wierzcie mi, również codziennie zdumiewa mnie jego językowa elastyczność, która powoli oprócz polskiego, hiszpańskiego i niemieckiego zaczyna obejmować również ANGIELSKI!!!!

Naturalnie śpiewanie po angielsku nie jest u niego tak czyste fonetycznie jak po hiszpańsku czy niemiecku, ale co tam – młody brnie do przodu, z dnia na dzień uprawiając coraz wyraźniejszą angielszczyznę☺

Dziś dziecię włączyło do repertuaru No Doubt  i piosenkę „Don't Speak”. Śpiewa, śpiewa i nagle przy refrenie obydwoje rodzice zaczynają głupawo chichotać.

Dlaczego? No właśnie - bo każde z nich usłyszało co chciało:

Benula śpiewał bowiem nie [dont spik] tylko:

-    w rozumieniu mamy: [dont spid]
-    w rozumieniu taty: [dont spit]

I tak za sprawą Benulowej fonetyki porechotaliśmy sobie dziś obydwoje z Lationoloverem - ja z piracenia, a Latinolover z plucia. Razem, a jednak osobno – bo każde za nas usłyszało to co chciało☺

Swoją drogą, ciekawam bardzo, czy dobry psycholog jakoś by te nasze fonetyczne preferencje zinterpretował. No bo jak tu wytłumaczyć, że akurat mama słyszy [dont spid]? Może dlatego, że dziwnym trafem kilka dni wcześniej Benek poinformował mnie, że ma zamiar zostać kierowcą Formuły 1.

Ekhmmm. Nie podjęłam tematu.

Pozdrowienia wieczorową porą!
Wasza Ola

4 komentarze:

  1. Och, psycholodzy są w stanie zinterpretowac wszystko i pewnie wyszło by na to, że chowac w sobie jakieś lęki:-) A swoją drogą, ja nauczyłam się angielskiego poprzez piosenki właśnie i do dziś dnia uważam, że to jest najlepsza metoda:-) Bużka!!!
    Ps- musze zacząć trochę więcej słuchac niemieckich piosenek:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, powiem Ci, że ja z tekstu die toten Hosen zrobiłam moją lekcję pokazowo - zaliczeniową w ramach metodyki na studiach:) I zdałam na 5!

      Usuń
  2. Benek wyrośnie na wielkiego poliglotę i wtedy wszystkim pokaże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, póki co jest na etapie ić maj lajf i tym podobnych!

      Usuń