sobota, 23 marca 2013

EMPANADAS

Nie mogę już patrzeć na miód z cytryną.
Na chusteczki higieniczne tym bardziej.

Po ponad 2 tygodniach cieknących nosów, czerwonych gardeł, zainfekowanych spojówek, inhalacji, syropów, płaczów, antybiotyków, kaprysów, miodu z cytryną, kropli i grymasów (a to wszystko x 3), skończyły się w domu chusteczki higieniczne.

Na szczęście wraz z chusteczkami skończyły się katary & Corp.
Chyba. Oby. Mam nadzieję, bo już boję się zapeszyć…

W duchu optymizmu wynikającego z faktu, że po raz pierwszy od dłuższego czasu, mogę zrobić coś dla siebie, pokażę Wam dziś parę migawek z ubiegłych tygodni.

Po pierwsze, któregoś pięknego dnia pewna dobra dusza przyniosła nam empanadas. Tak ku pokrzepieniu serc☺

Empanadas to jeden z moich pierwszych chilijskich obiektów westchnień. Pamiętam, że wtedy zobaczyłam, spróbowałam i świat nigdy już nie był ten sam. Zakochałam się miłością absolutną.

Emapanadas to coś w stylu naszych rodzimych pierożków, tyle że nie gotowanych lecz pieczonych lub smażonych. Serwowane są w Chile jako przystawka. Najpopularniejszym rodzajem są empanaditas de queso (wypełnione żółtym serem) lub empanaditas de pino (nadzienie z mielonego mięsa, jajek na twardo, czarnych oliwek, rodzynek i przypraw) serwowane z sosem chancho en piedra (ugniecione w kamiennym naczyniu pomidory, cebula, kolendra, czosnek i zielone peperoni).


Nasza dobra duszyczka przyniosła nam empanadas de pino


Do tego lampka chilijskiego Casillero del Diablo i dzień – przynajmniej w przenośnym znaczeniu - nie był już aż tak zasmarkany:


Również ku pokrzepieniu serc i kapiących nosów upiekł się pewnego dnia sernik na czekoladowym spodzie z kakaową kruszonką:



I na zakończenie pokażę Wam komplecik, jaki zrobiłam na urodziny mojej beloved siostry. Przyznam, że ze wszystkich moich papierowych projektów, ten podoba mi się najbardziej:

Kartka:



Zakładka do książki:



I parę szczegółów:




A to wszystko popijając aromatyczną herbatkę z kubka ręcznie pomalowanego przez moją bratnią duszę Helen:



 
Do następnego razu - mam nadzieję niebawem. Oczywiście, jeśli to rzeczywiście koniec katarów & Corp.


Ola

5 komentarzy:

  1. Nie tylko duszę mozna pokrzepic takimi wspanaiłościami:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chusteczek higienicznych też mamy już dość.
    http://jakdwiekroplewody.blogspot.com/
    Obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń
  3. mmmmmmmmmmmmmm empanadas!!! ME GUSTA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooooooo und meine Tasse!!!!!!!!!!!! Wie schön, dass du sie immer noch hast!!! :c)

    OdpowiedzUsuń
  5. sis, przesyłka z tymi cudeńkami really made my day!!!!

    OdpowiedzUsuń