piątek, 11 stycznia 2013

Szaro wszędzie, buro wszędzie... Co to będzie... Co to będzie...

Szaro – bura, niby zimowa, zawierucha próbowała mi dziś od samego rana zepsuć nastrój.

A tak się składa, że ja, na złość tej pseudo-zimie nastrój miałam i mam nie najgorszy. Całe przedpołudnie spędziłam dziś w moim małym białym zaciszu, czyli pokoiku, szumnie nazywanym przez lubego moim “biurem”, spowita w przytulny wełniany komin, obuta w cieplutkie zimowe bambosze.

W tle mruczał Marvin Gay, w kubku dymiła gorąca kolumbijska kawa, od kaloryfera rozchodziło się przyjemne ciepełko, a tworzenie na potrzeby wybrednych klientów szło zgoła nie najgorzej. Podsumowując - miałam wszelkie podstawy, żeby sobie na tę pseudozimę najzwyczajniej w świecie gwizdać.

I gwizdałam. Tyle, że w przenośni, bo na żywca mimo usilnych prób nie potrafię. Na przekór panoszącej się na zewnątrz szarości, postanowiłam umilić sobie dzisiejsze przedpołudnie eliminując pewien szaro bury element w mojej kuchni:



Bogu ducha winna zielona panna Bazylia już od dawna prosiła się o zmianę lokum. I dziś się doczekała. W remake-u pomogły mi wygrzebane z piwnicy 2 stare doniczki, dekoracyjna tasiemka i resztki papieru do scrapbookingu:






Doniczki odszorowałam z kilkuletnich pokładów kurzu i przyozdobiłam tasiemką. Bazylię, zgodnie z radą taty – zapalonego ogrodnika, rozdzieliłam na pojedyncze pędy i przesadziłam do świeżej ziemi.

Do towarzystwa dostała panna Bazylia identyfikującą ją tabliczkę. Surowy szyld ze sklejki kupiłam za grosze online. Następnie pomalowałam go białą farbą akrylową, przetarłam papierem ściernym nadając mu lekko vintage-owy look i całość utrwaliłam bezbarwnym lakierem. 

Na zakończenie wycięłam etykietkę z papieru do scrapbookingu, lekko ją na brzegach "postarzyłam" i opatrzyłam stosownym napisem. Et voila: 




A całość prezentuje się tak:



Before and after:


Efekt jest dla mnie zadowalający: kawałek szarości został zrównoważony szczyptą słodkich pasteli i dużą porcją frajdy z robienia czegoś z niczego :)

Kolejna akcja z serii “na przekór zewnętrznym szarościom” nabiera już konkretnych kształtów. Rezultaty niebawem!

Na zakończenie jeszcze cukieras od Benia:

Pół godziny po obfitej kolacji...

Benio: Mamo, jestem głodny.
Ja: Zrobić Ci jeszcze jedną kanapeczkę?
Benio: Dwie. I nie kanapeczki, tylko kanapki. I żeby mi duże były!
Ja: No doooobra.

Po dostarczeniu kanapek...

Ja: Proszę Benio, smacznego.
Benio - brak odzewu
Tata: Benio, da le gracias a la mama (podziękuj mamie)
Benio: Dziękuję mama. Kocham Cię!
Ja: A ile?
Benio: Mmmmmm, tyle, ile wagonów miał ten pociąg towarowy z węglem!

Do następnego razu,

Ola

3 komentarze:

  1. Efekt świetny, gdzieś Ty znalazła te szyldy ze sklejki????wiesz, ile mi ich z Madzią szukamy???w Niemczech czy w Polsce???królestwo za namiary:)Benio jak zwykle wymiata!buźka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, tutaj, już wieki temu na jakiejś aukcji. Tabliczki odleżały się w jakiejś szufladzie i znalazły się przy okazji remontu! Jak znajde je na niemieckim ebayu to dam Ci znać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdą ilość chętnie przyjmę:)ponoszę wszelkie koszty, przesyłki itd!pozdrawiam cieplutko!

      Usuń