Jak to zwykle bywa miało być troszkę inaczej. I jak to zwykle bywa - na „inaczej” zabrakło czasu. „Inaczej” będę może mieć w przyszłym roku, pod warunkiem, że zarazki poszukają sobie innych lokatorów i zostawią moją rodzinę w spokoju.
Ale do rzeczy. Przede wszystkim są jaja. Do wazonu w gałązkami wierzbowymi zrobiłam w tym roku nowość: jaja styropianowo – materiałowe. Pomysł zaczerpnięty od tej oryginalnej duszy, w moim wykonaniu wygląda tak:
Początki były mozolne i koślawe, ale Übung macht den Meister i ostatnie jajeczka wyszły popisowo☺
Swoją pisankę stworzył też Benio:
Pisanka jest tylko jedna, bo na liczbę mnogą zabrakło małemu twórcy zapału, a mnie cierpliwości.
Pozostając w tematyce jaj, mamy również dekorację na stół w postaci gniazdka wypełnionego nakrapianymi skorupami pochodzenia bliżej mi nieznanego. Poza kilkoma piórkami gniazdko jest bez ozdób, bo jakoś mi nic zbytnio tu nie pasowało:
Wiszący na drzwiach wianek też doczekał się nowego deko:
W moim pokoju do pracy też mam w wazonie trochę badyli, ale tu bez jaj, tylko doczepiłam im tekturowe motylki, które potraktowałam brokatem:
Nie mogło też zabraknąć hiacynta:
Rzeżucha też już w pełnym rozkwicie:
Z żyrandola zwisa kilkunastoletnia (!!! naprawdę!!!) ozdoba, którą w tamtym roku podarowała chłopcom przemiła starsza Pani - nasza sąsiadka. Ozdoba należała do jej synów, a że synowie wyrośli i wyprowadzili się, stwierdziła, że czas na przekazanie jej nowej rodzinie. Tak oto staliśmy się posiadaczami ślicznej pastelowej ozdoby:
Oryginał jest o niebo ładniejszy, ale tak mierny fotograf jak ja, nie był w stanie oddać jej uroku. Króliczki i jajka są z drewna. Gołym okiem widać wprawdzie ich podeszły wiek, ale całość i tak wygląda przesłodko, a najbardziej podoba się Marcelowi☺
Na zakończenie jeszcze nowy wymysł Benia. Otóż wrócił wczoraj z przedszkola w bardzo złym humorze. Dopytuję się więc, co się stało i czy w spał po obiedzie. Na to Benio: Tak spałem, ale z otwartymi oczami.
To tyle na dziś, następnym razem będzie świątecznie - kulinarnie.
Ola